IMM: 7000 wzmianek o agencie 007. Internetowa gorączka przed premierą filmu „Spectre”

Akcja się rozkręca

W grudniu 2014 roku na konferencji prasowej reżyser filmu Sam Mendes zdradził tytuł najnowszej serii o przygodach Jamesa Bonda – „Spectre”.  Od tego momentu (w tym miesiącu zanotowano ponad 1000 wzmianek!) internet rozgrzewał się do czerwoności regularnie co kilka tygodni, kiedy do sieci przenikały coraz to ciekawsze szczegóły produkcji. Ale czy jest ktoś, kto umie lepiej budować napięcie niż sam James Bond? Z wypowiedzi internautów wynika, że tak – Monica Bellucci. Ta wisienka na torcie, a może inaczej – pozostając w klimacie – oliwka w słynnym martini wstrząśniętym, nie zmieszanym, wywołała szybsze bicie serc u niejednego mężczyzny.

 

„Bellucci 50 lat a i tak kładzie inne na kolana!!” wyznaje z przejęciem jeden z użytkowników portalu film.onet.pl. „Dla mnie Monica to IDEAŁ kobiecości! Oprócz mojej Żony, oczywiście! 😀 Jest jedyną kobietą, na widok której moje "maślane oczy" wyrozumiale toleruje moja Żona! 😀 Monica to po prostu piękno, kobiecość i klasa w jednym!” dodaje kolejny (wciąż jeszcze żonaty) internauta. 

 

Money, money, money, a tak w ogóle to kiedy ten teaser?

W kolejnych miesiącach, internauci z niecierpliwością wyczekiwali pierwszego zwiastuna zastanawiając się, czy nowy Bond przebije sukces „Skyfall”, który na świecie zarobił ponad miliard dolarów i stał się najbardziej kasowym Bondem w historii. Z kolei „Spectre” jest najdroższym pod kątem produkcji, na którą wydano ponad 350 mln dolarów!

Pierwsze zapowiedzi filmu pojawiły się w marcu 2015, a kolejne w czerwcu. Reakcje? „Już nie mogę się doczekać”, „Skyfall już pokazał, że z Bonda może zrobić film z mocną dramarturgią. Spectre pokazuje nie tylko świetną narrację prowadzoną przez reżysera, ale też fakt, że Bond zmierza w odpowiednim kierunku. Będzie dobrze” – wtórowali sobie fani na Facebooku.

 

Wrześniowo-październikowa ekscytacja.

Dwa ostatnie miesiące poprzedzające premierę możemy śmiało nazwać punktem kulminacyjnym w fabule pisanej przez social media. W odniesieniu do hasła „James Bond” od 1 września do 1 listopada 2015 pojawiło się prawie 3700 komentarzy, z czego ponad 2000 dotyczyły samego filmu „Spectre”, a ponad 1,5 tys. informacji związanych było z odtwórcą głównej roli – Danielem Craigem.

 

Rudy, rudy rydz.

Niepokój fanów (a raczej fanek) we wrześniu wzbudziły pogłoski jakoby ta seria miała być ostatnią, w której główną rolę zagra Daniel Craig. Aktor zwyczajnie ma już dosyć bycia najbardziej męskim facetem na tej planecie. W wywiadzie dla magazynu „Time Out” Craig na pytanie, czy chciałby jeszcze raz wcielić się w postać Bonda powiedział: „Prędzej stłukłbym to szkło i podciąłbym sobie żyły. Nie, nie w tym momencie. Mam już tego dosyć w tej chwili. Jedyne czego chcę, to iść dalej”. Bycie bożyszczem tłumów nie jest jednak tak proste, jak się wydaje. (Panowie, uwaga!)

A internauci w opiniach na ten temat odejścia Craiga – jak to bywa – byli podzielni.

Dla niektórych kolor (włosów) jednak ma znaczenie: „Paskudny blondasek. Sean Connery i Pierce Brosman byli o niebo lepsi”, „Zupełnie nie pasuje do tej roli. Bond był przystojniakiem i kobieciarzem. A on wygląda jak paskudny gej. Nie lubię go”.

 

Wielu jednak broni walorów Craiga: „a ja właśnie go uwielbiam. ma to coś w sobie. jest tajemniczy. najlepsze Bond”, „szkoda, najlepszy Bond w historii”. Czy rudy Bond będzie miał łatwiej? Podobno jednym z kolejnych kandydatów jest właśnie Damian Lewis.

I byłby to pierwszy ognistowłosy aktor w historii Bonda. Poniższe powiedzenie zapewne odeszłoby wtedy to lamusa.

A może i przyniosłoby niezłe zyski firmom produkującym farby do włosów? Ale ad rem. Polska premiera już 6 listopada. Czas zmrozić martini.

Autor artykułu: Karolina Masalska – Młodszy specjalista ds. PR